Parę słów wstępu
Przygotowania
Międzyzdroje i prom
Kierunek - Oslo
W stolicy...
Tam gdzie Laerdal i Aurland
Przez góry do Bergen
Sognenfjord i okolice
Jotunheimen i Geiranger
Trollstigen i Trondheim
Za koło polarne pod Bodo
Deszczowe Lofoty
Lofotami do Narviku
Narvik - Alta
Nordkapp
Lofoty po raz drugi
Lofoty c.d.
Bye bye Norwegio
Z Laponii do Ystad...
ABC, czyli uwagi ogólne
Galeria
Księga Gości i komentarze
Menu Główne
(c) xaltuton 2009 |
ABC, czyli uwagi ogólne
Rozdział ten jest pewnym podsumowaniem. Zebrałem tutaj w jedno miejsce istotne informacje zawarte
w całym opisie naszego wyjazdu, chociaż czasami szerzej je opisuję w poszczególnych rozdziałach.
Norwegia jest krajem drogim. Nocując na "dziko" pod namiotem
oraz robiąc zakupy w tanich sklepach spożywczych (np. Rema1000) oraz zabierając
dużo jedzenia z Polski można się w pewien sposób uniezależnić, ale i tak będziemy skazani
(jeśli jedziemy samochodem) na zakup paliwa oraz wszelkie opłaty (promy, tunele, wjazdy do niektórych miast).
Drogi w Norwegii generalnie są darmowe, ale jest też trochę płatnych (np. prywatne lub prowadzące
do niektórych atrakcji). Tunele w większości przypadków również są darmowe. Podróżując wybrzeżami
kraju, będziemy też musieli przeprawiać się promami przez fiordy. Często nie da się tak łatwo ich objechać -
bez pokonywania dziesiątków (a czasami nawet setek) kilometrów będzie to niemożliwe.
Promy kursują często, nigdy żadnego nie rezerwowaliśmy i nie było sytuacji, że musieliśmy
długo czekać na przeprawę.
W sierpniu 2008 w związku z mocnym złotym mieliśmy całkiem niezły przelicznik (1 NOK = ok. 0,42 zł)
więc cena paliwa wychodziła tylko ciut większa niż w Polsce. Za to gaz LPG był wyraźnie droższy niż w naszym
kraju, chociaż i tak dużo tańszy niż benzyna. Stacji benzynowych jest bardzo dużo i tylko na północy jest ich mniej,
ale nie jest to żaden problem. Różnice w cenach, w zależności od regionu kraju, dochodziły do 2 NOK za litr benzyny
i wcale niekoniecznie wg zasady, że im dalej na północ, tym drożej. Płacić można gotówką i kartami. My bez problemu
używaliśmy karty kredytowej MBanku oraz Milennium i ani razu nie mieliśmy z tym problemu.
Jeśli chodzi o dostępność gazu w Norwegii to jest tam mało popularny. Jeśli zamierzacie dużo jeździć to
radzę, planując trasę, wziąć pod uwagę rozmieszczenie stacji LPG. W niektórych miastach w ogóle ich nie znajdziemy,
a jeśli już są, to zazwyczaj położone na uboczu, z dala od głównych dróg. Położenie może sprawić problem
z ich odnalezieniem, nam bardzo pomocny okazał się GPS. Wypytywanie przechodniów raczej jest słabym pomysłem,
bo mało kto będzie mógł pomóc (Norwedzy raczej nie jeżdżą "na gazie" i mogą nawet nie zrozumieć, o co pytamy :-) )
Często norweskie stacje LPG to nie są markowe stacje takie jak Shell czy Statoil,
ale zwykłe "no name" - przynajmniej z mojego punktu widzenia. Ot, stojąca na uboczu duża cysterna i jeden dystrybutor.
A jeśli już gaz znajdziemy na znanej z nazwy stacji,
to również punkt tankowania położony jest gdzieś z boku, a nie tak jak u nas, razem z innymi dystrybutorami.
LPG tankujemy sami, ale musimy posiadać redukcję, bo norweska końcówka nie pasuje do gniazda w naszym samochodzie.
W zdecydowanej większości przypadków taką przejściówkę dostaniemy przy kasie (na ten czas bardzo często
trzeba zostawić w zastaw jakiś dowód tożsamości), ale może się zdarzyć, że jej nie będzie
i wtedy zwyczajnie gazu nie zatankujemy. Warto więc mieć własną - jest to prosty, wyłącznie mechaniczny
reduktor
za nieduże pieniądze, który moim zdaniem przed wyjazdem warto kupić. Warto też pamiętać, że stacje te bardzo często są otwarte
tylko w zwykłych godzinach pracy (czyli do godz. 15 czy 16), więc przyjeżdżając wieczorem możemy zwyczajnie nikogo już tam nie zastać.
Warto też dodać, że nawet w najbardziej "zapadłych" stacjach z gazem będzie duża szansa na możliwość zapłaty kartą.
Mimo, że wygląd paru miejsc mogł zniechęcić, to tankowaliśmy bez obaw, na co bym się w Polsce nigdy nie zdecydował.
Nigdy z tym gazem nie mieliśmy również najmniejszego problemu, jedyne co zauważyłem to to, że do zbiornika wchodziły
2-3 litry mniej niż u nas, ale ilość przejechanych potem kilometrów była taka sama...
Jeśli chodzi o dokładnie informacje co do rozmieszczenia stacji LPG w Norwegii to korzystaliśmy z
tej
rozpiski. Parę stacji nie potrafiliśmy znaleźć, ale generalnie bardzo nam się przydała.
W Norwegii spaliśmy w większości w namiocie "na dziko", bardzo często blisko drogi, a mimo to nikt nie zwracał na to uwagi.
To rzeczywiście popularna forma noclegów w tym kraju, chociaż z moich obserwacji wynika, że zdecydowana większość
ludzi śpi na wyznaczonych polach biwakowych. Bardzo dużo turystów jeździ samochodami z przyczepami kempingowymi
i tzw. "camperami", w ten sposób uniezależniając się od pól biwakowych. Często widzieliśmy ich nocujących
w zwykłych zatoczkach i parkingach tuż przy drodze.
Miejsc do rozbijania się "na dziko" w Norwegii jest bardzo dużo, chociaż bywa, że jadąc główną drogą
mogą być problemy z wypatrzeniem czegoś ciekawego i trzeba wtedy poszukać gdzieś z boku. Wynika to z tego, że
wzdłuż dróg stoją często domy, a tereny są prywatne. Niemniej odległości w Norwegii są duże a zaludnienie bardzo małe, więc
w końcu coś znajdziemy - już większym problemem może być po prostu wbicie śledzi w
skaliste podłoże... (może się przydać namiot, który ich nie wymaga do rozbicia).
Klasycznych pól biwakowych w Norwegii jest bardzo dużo, jeśli ktoś już koniecznie musi spać w takim miejscu
i czuje się bezpieczniej. Często też do wynajęcia są tzw. hytte, czyli małe domki.
Za taki jednoizbowy domek w Narviku zapłaciliśmy za noc 300 NOK. W tych lepszych w środku możemy mieć
nawet łazienkę, ale te tańsze nie oferują takich wygód. Kempingi mają ogólne dostępne prysznice
oraz kuchnie, gdzie jest dostęp do bieżącej wody, kuchenki gazowej czy gniazdek elektrycznych.
Norweskich dróg, chociaż wyśmienitej jakości, nie przemierza się zbyt szybko. Ludzie jeżdżą tutaj zgodnie
z przepisami, czasami aż do bólu, co wynika z wysokiej kultury jazdy i nie mniejszych mandatów. Osobiście
policję widzieliśmy tylko dwa razy - raz w Bergen i raz w Oslo, ale to oczywiście o niczym nie świadczy.
Od czasu do czasu natknąć się można też na fotoradar. Na trasie warto zwracać uwagę na ograniczenia prędkości,
z naszych doświadczeń wynika, że znaki mają swoje uzasadnienie i nie stoją ani
na "wyrost" ani bez sensu jak u nas - przekraczając prędkość możemy mieć problem na najbliższym zakręcie.
Do Norwegii pojechaliśmy nieco na "żywioł", nie do końca planując trasę i wielokrotnie ją modyfikując
w trakcie. Oprócz oczywistych zalet, ma to też swoje wady - ominęliśmy parę atrakcji, o których
w odpowiedniej porze nic nie wiedzieliśmy i nieświadomi niczego jechaliśmy dalej. To błąd, więc warto
się przysiąść i poświęcić trochę czasu na poznanie atrakcji okolic, przez które planuje się przejeżdżać.
Jeśli planujecie dojechać aż na samą północ Norwegii, czyli do Nordkappu, to czeka Was dużo jazdy.
Jeśli tego czasu nie macie za dużo, to większość Norwegii zobaczycie zza szyby samochodu. Z naszych
obserwacji wynika, że 2 tygodnie to jest absolutne minimum, zwłaszcza, że potem trzeba jeszcze
wrócić. Niektórzy dokonali tego w tydzień, ale wtedy wyjazd jest na zasadzie - widzieliśmy Nordkapp
i nic poza tym. A po drodze mamy przecież takie atrakcje jak choćby Lofoty...
Co nam się najbardziej podobało? Nie zawiodły oczywiście Lofoty. To rzeczywiście niezwykle
piękna część Norwegii, warto tam zostać dłużej i bliżej je poznać. Bardzo podobał się nam
również klimatyczny Bergen oraz środkowo-południowe rejony kraju - góry Jotunheimen,
okolice Sognenfjordu oraz Aurland. Świetny jest też Geirangerfjord.
Mniej zaś na pewno podobała nam się część Norwegii pomiędzy Trondheim a linią
koła polarnego. Jak na daleką podróż, którą trzeba było odbyć,
na pewno nieco mógł rozczarować sam Nordkapp - człowiek chciałby zobaczyć
tam nie wiadomo co, a w nagrodę otrzymuje tylko skaliste urwisko. Ale Nordkapp to tylko
punkt, za to okolice i sam dojazd tam na pewno są rewelacyjne, a sama świadomość
bycia w tym miejscu jednak wynagradza z nawiązką trudy podróży. No i stolica kraju, Oslo,
również nie powaliła nas na kolana.
Oczywiście są to nasze opinie i niekoniecznie inni muszą je podzielać.
Aura potrafi być mocno zmienna. Bywało, że mieliśmy piękną, słoneczną pogodę, a sto kilometrów
dalej niebo było zaciągnięte chmurami i kropił deszcz.
Porozumiewanie się w Norwegii nie będzie stanowiło żadnego problemu, jeśli znasz norweski :-)
Prawie równie łatwo pójdzie z angielskim. Nawet ze starszymi osobami mogliśmy porozmawiać
w tym języku.
Podczas podróży po całym kraju używaliśmy do nawigacji GPS oprogramowania iGO.
Nawigacja sprawdzała się bardzo dobrze i nie było problemów z odnalezieniem konkretnych adresów
(głównie stacji LPG). Raz czy dwa zdarzyły się niedokładności czy błędy,
ale nie ma to wpływu na ogólną ocenę - polecam.
Nie mieliśmy większych problemów z owadami. W Środkowej Norwegii parę razy użyliśmy
"Autana", na północy już chyba w ogóle go nie wyjmowaliśmy z plecaka. Opisy o przerażających
chmarach komarów traktujemy z przymrużeniem oka... może występuje jakieś ich nasilenie przy specyficznych warunkach
pogodowych albo po prostu w innym okresie, ale myśmy tego nie zauważyli.
|