ABC, czyli co warto wiedzieć przed wyjazdem na Korfu » Pogoda, temperatury i klimat « Klify w Peroulades Wieczorem temperatura jest nieco niższa, ale i tak słupek rtęci jest wysoko ponad dwudziestą kreską, więc długie spodnie raczej nie będą potrzebne. Temperatury wody nie potrafię określić, ale jest dość ciepła. Może nie taka jak w domowej wannie, ale też niespecjalnie trzeba się do niej przyzwyczajać. Występują pewne różnice w zależności z której strony wyspy się kąpiemy, ale moim zdaniem nie są one zbyt duże. Najcieplejsza powinna być po wschodniej stronie wyspy, zimniejsza od północy i zachodu od strony pełnego morza. Ale tak jak napisałem - wielkich różnic nie czuliśmy. » Poruszanie się po wyspie « Oczywiście zawsze można zostać na wybrzeżu i całymi dniami przesiadywać na plaży lub hotelowym basenie, ale dla ciekawych wyspa oferuje sporo ładnych i interesujących miejsc, do których naprawdę warto pojechać. Na całej wyspie jest mnóstwo wypożyczalni samochodów, skuterów i quadów. Aby wypożyczyć taki pojazd, należy posiadać: 1. Pieniądze :-) Ile, to za chwilę. 2. Prawo jazdy uprawniające do kierowania wybranym typem pojazdu (a więc np. na prawo jazdy kategorii "A" nie wypożyczymy samochodu). Stolica Korfu - Kerkyra. Panorama miasta z nowej twierdzy. Cała procedura wynajmu wygląda tak: udajemy się do budynku z napisem "Car Rent" albo "Car Hire" i zgłaszamy chęć wypożyczenia samochodu. Jeśli tak się jakoś złożyło, że nie znamy greckiego, to spokojnie możemy rozmawiać po angielsku. Jeśli i angielski leży, to próbujemy po niemiecku, włosku, ale nasze szanse idealnego porozumienia się w przypadku kolejnych języków maleją. Po polsku co najwyżej możemy spróbować powiedzieć "dzień dobry". Ostatecznie pozostaje nam język niewerbalny, czyli międzynarodowy - migowo-machany. Ustalamy zatem naszym językiem czas wynajmu (doba, dwie, trzy etc - im na dłużej tym większą dostaniemy zniżkę), markę samochodu oraz koniecznie dowiadujemy się o ubezpieczenie - co obejmuje i za co jesteśmy odpowiedzialni w przypadku ewentualnych szkód. Myśmy mieli samochód z pełnym ubezpieczeniem, czyli brakiem jakiekolwiek odpowiedzialności finansowej w przypadku szkody nie z naszej winy. Warto zwrócić też uwagę, czy na samochód nie jest nałożony limit kilometrów. Podpisujemy umowę wynajmu, w której zaznaczona jest nasza odpowiedzialność oraz ilość paliwa w zbiorniku (z taką samą musimy potem samochód oddać) i możemy wyjeżdżać. Tutaj dwie uwagi: jeśli bierzemy samochód na dzień, to najprawdopodobniej będzie to oznaczało, że musimy go zwrócić maksymalnie do godziny 9 wieczorem tego samego dnia. My mieliśmy samochód z wypożyczalni Bambooza w Ipsos i mogliśmy go zwróć nawet rano (byleby tylko przed rozpoczęciem pracy wypożyczalni), ale nie wiem, czy wszędzie można tak się dogadać. I uwaga nr dwa: jeśli nie zależy nam na szczególnym komforcie jazdy albo nie śmierdzimy groszem, to nie warto brać aut większych i szybszych (różnice w cenie są ponad dwukrotnie większe). Dlaczego? Otóż na wyspie nie wykorzystamy potencjału takiego samochodu - drogi są kręte i wolno się jeździ (o drogach napiszę za chwilę), wystarczy mały samochód, którym nie dość, że będzie łatwiej się nam przeciskać, to jeszcze zaoszczędzimy na benzynie. Najpopularniejsze małe samochody, które możemy wypożyczać to Nissan Micra, Fiat Panda czy Daewoo Matiz. Myśmy zdecydowali się na Fiata Seicento 1.1 z klimatyzacją, za którego zapłaciliśmy za dobę 29 euro i auto doskonale dawało sobie radę nawet na ostrych, korfiańskich podjazdach. Autem tym wjechaliśmy też na najwyższy szczyt wyspy - Pantokrator. Widok z Pantokratora na Albanię i kontynentalną Grecję Warto też wypożyczyć skuter - ceny są w okolicach 15 euro za dobę. Taka maszynka nawet przy dwóch osobach rozpędza się na prostej drodze do 70-80 km/h, spokojnie można też jeździć nią po górzystym terenie - raz tylko, pod naprawdę ostry podjazd, nie dała rady. Warto przy tym wybrać jakiś nowszy model, bo myśmy wypożyczali różne skutery i różne też były ich osiągi. Zaletą skutera jest przede wszystkim jego większa mobilność oraz szybsze poruszanie się pomiędzy samochodami. Zaletą jest też małe spalanie - pełny zbiornik 6 litrów starczał na poruszanie sie po całej wyspie przez cały dzień - i to nawet przy bardzo dynamicznej jeździe i przejechanej trasie ponad 200 km. Cena benzyny jest podobna jak w Polsce - średnio 1.10 euro za litr. Tankuje ją pracownik stacji i jemu też od razu płaci się przy dystrybutorze. Ropa jest nieco tańsza (0.90 euro), gazu LPG nie widziałem. Dużo jest stacji Shella i BP oraz typowo greckich, zupełnie mi nieznanych. Na motorze i skuterze trzeba jeździć w kaskach, kara za jazdę bez wynosi 300 euro. W pierwszy dzień wszyscy posłusznie jeździliśmy jak należy, ale 90% ludzi jeździ po wyspie bez kasków, także i my potem już ich nie zakładaliśmy. Czuliśmy się przy tym zupelnie swobodnie, bo policji przez ten czasu nie było ani widu ani słychu. Jakby w ogóle nie istnieli na wyspie :-) W środku północnej części wyspy Jeśli chodzi o drogi można określić je krótko - kiepskie. Generalnie sytuacja wygląda tak, ze wg miejscowych map (dostajemy taką w wypożyczalni, jeśli nie to warto się upomnieć) są 3 rodzaje dróg na wyspie - główne, zaznaczone na mapie na czerwono, drugorzędne żółte oraz te namalowane na biało, które nie gwarantują nawet, że będzie asfalt. Cały problem polega na tym, że bardzo łatwo jest zjechać z drogi głównej nawet o tym nie wiedząc! Mapa mapą, a teren terenem. Na północy wyspy, w terenie górzystym, kiedy droga wpada do jakiejś wioski gwałtownie traci swoją szerokość - nawet do tego stopnia, że bardzo utrudnione jest wymijanie się z samochodami jadącymi z naprzeciwka, a czasami wręcz jest to niemożliwe i trzeba się wycofywać w szersze miejsce. Sęk w tym, że drogi te wyglądają wtedy jak te drugorzędne i bardzo łatwo jest zgubić trasę na najbliższym rozjeździe. Sprawę pogarsza fakt oznakowania - bardzo fajnie, że na znakach drogowych są napisy po grecku, a tuż dalej (na tym samym albo na kolejnym znaku) już po angielsku (chociaż też nie wszędzie), ale już sprawę zdecydowanie pogarsza fakt, że znaki "gubią" trasę - np. jedziemy na Aghios Georgios, a nagle na kolejnym znaku Aghios Georghios zamienia się na Armenades. Wprowadza to dodatkowe zamieszanie i przyznam, że wielokrotnie musieliśmy się zatrzymywać studiować mapę albo wręcz zawracać ze źle wybranej drogi. Natomiast o drogach oznaczonych na mapie jako białe słyszeliśmy, że mogą się nagle się skończyć bez żadnego ostrzeżenia :-) Stan nawierzchni tych dróg mogę porównać do polskich - jest sporo łatań i dziur, ale też nie ma tragedii. W każdym bądź razie da się jeździć :-) Fragment głównej drogi na Korfu :-) Podsumowując - po Korfu jeździ się relatywnie ciężko. Wąskie i kręte drogi oraz nie najlepszy stan nawierzchni, a także słabe oznakowania powodują, że trzeba uważać podczas jazdy. Do tego trzeba wspomnieć o pewnym specyficznym stylu jazdy panującym na greckich drogach - tu się używa często klaksonu zarówno do ostrzeżen jak i pozdrowień znajomych na drogach i chodnikach, zatrzymuje w niedozwolonych miejscach zupełnie ignorując fakt spowodowania zatoru na drodze, włącza się światła awaryjne z byle powodu (albo i bez) oraz lawiruje motorami i skuterami pomiędzy stojącymi czy też jadącymi samochodami - nierzadko na granicy dużego ryzyka. W tym wszystkim jednak nie wyczuwa się ani nerwowości ani złośliwości kierowców, jak to często bywa na polskich drogach. Samochody jeżdżą tu wolno, więc nie liczmy, że przejedziemy wyspę w godzinę - pomimo, że liczy tylko około 60 km. długości. Na wyspie kursują też autobusy, ale nie mieliśmy okazji z ich skorzystać. Jeżdżą co kilkadziesiąt minut, można je potraktować jako ostatnią deskę ratunku, tym bardziej, iż słyszeliśmy, że potrafią się znacznie spóźniać albo się wręcz nie zatrzymać na przystanku. Dlatego też na pewno szybciej i wygodniej jest podróżować własnym środkiem transportu. » Gdzie warto pojechać? « Zacznijmy od tego, czym się interesujemy i co chcemy zobaczyć. My preferowaliśmy naturę, żadnego łażenia po muzeach czy innych wystawach, do czego zresztą dość skutecznie zniechęcała też temperatura. Na wyspie jest dość sporo klasztorów, ale tutaj również nie robiliśmy wyjątku i byliśmy tylko w jednym - na wspomnianym wcześniej Pantokratorze. Wystarczyło. No chyba, że jesteśmy fanami tego rodzaju obiektów i wycieczek, ale wtedy ten rozdział nie będzie zbyt Wam pomocny. Jeśli jednak podzielacie nasz entuzjazm zwiedzania wyspy pod kątem głównie jej naturalnych walorów, to czytajcie dalej :-) Ipsos z drogi na Pantokratora Wyspę przejechaliśmy parokrotnie i pierwszy wniosek jest taki - najmniej ciekawa jest południowa część wyspy. Tu mieliśmy zgodność opinii. Prawdę mówiąc w naszym odczuciu nie warto tam specjalnie jechać - po prostu oprócz licznych plaży ten kierunek niewiele oferuje - zwłaszcza, jak się go porówna z górą wyspy. Na południu dotarliśmy aż do Lefkimmi - prospektowy kanał w centrum miasta w rzeczywistości ma w sobie elementy bajora. Widok raczej nie ujmie za serca. Zatem wniosek nr dwa - szukajmy kwater na północy, będziemy mieli bliżej do ciekawszych rejonów oraz większą szansę na ładniejszy widok z okna. Ipsos nocą Myśmy mieszkali w miejscowości Ipsos. W tym miejscu akurat teren jest wyjątkowo płaski, ale jest to niezła miejscówka na wypady dalej. Jedna długa ulica tuż przy równie długiej plaży, sporo wypożyczalni, knajpek, barów oraz sklepów. Do najładniejszych części wyspy stąd można się dostać w godzinę, a Pantokrator jest tuż obok - także Ipsos można polecić jako bazę wypadową oraz miejsce odpoczynku. Na południe od Ipsos jest Kerkyra - stolica wyspy i największe jej miasto (około 40 tys. mieszkańców). Skuterem dojedziemy do niej w niecałe pół godziny. I proponuję właśnie jednoślad - znacznie ułatwi to nam poruszanie się po mieście, a parkingi przy twierdzach będziemy mieli darmowe. W godzinach, kiedy z nieba leje się największy żar, ulice są dość puste, ale normalnie w mieście potrafią być dość duże korki i wtedy motor czy skuter pozwoli nam ominąć zatory. Od razu jednak dodam, że będzie to wymagało stylu jazdy Greków - a więc nieźle lawirując :-) Wymaga to nieco odwagi i wyczucia odległości. Kerkyra. Old & New Fortress. Na drugim planie najwyższy szczyt Korfu - Pantokrator. Warto poświęcić minimum pół dnia na zwiedzanie (niektórzy twierdzą, że Kerkyra to najładniejsze miasto Grecji). Na pewno do obejrzenia jest stara i nowa forteca (z nowej jest bardzo ładna panorama miasta). Twierdze te są jednymi z najważniejszych struktur obronnych zbudowanych na Morzu Śródziemnym, których efektywność została dowiedziona poprzez obronę przed Turkami. Obie są też doskonalymi przykładami wojskowej sztuki obronnej oraz techniki w wieku, w którym zostały zbudowane - datuje się je na XV - XVIII wiek. Wstęp do fortec kosztuje odpowiednio 4 i 3 euro. Chodzimy przede wszystkim na zewnątrz murów - w środku jest niewiele do zobaczenia. Kerkyra, jedna z bocznych uliczek Osobiście najbardziej jednak zapadły mi w pamięci wąskie i klimatyczne uliczki miasta niedaleko głównego placu. Klasycznie już na dole setki małych sklepików, kramików i knajpek, urządzone to jest w miły i sympatyczny sposób, ale wystarczy podnieść wzrok, aby jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się zmieniło. Otóż tuż nad kolorowymi wystawami "straszą" niechlujstwem wykonania linie energetyczne, jakby kable kładł ktoś po raz pierwszy w życiu, puszczone po zewnętrznych ścianach rury kanalizacyjne oraz nadjedzone zębem czasu obdrapane mury. Jakby tego było mało, tuż nad przechadzającymi się na dole ludźmi powiewa pranie tutejszych mieszkańców. Doprawdy - widok dyndających damskich gaci, koszul oraz spódnic tuż nad głowami turystów spacerujących wzdłuż kolorowych straganów jest niezwykły. Ale to wszystko właśnie, jako całość, buduje specyfikę miejsca oraz zapada w pamięć. Jako poradę z Kerkyry podam (na szkodę małych sklepikarzy), że część trunków oferowanych na licznych stoiskach przy drodze, można taniej kupić w zwykłym sklepie spożywczym tuż obok :-) Oto przykład: bardzo popularny na Korfu likier z owocu kumquatu (swoją drogą polecam, bardzo smaczny) w kształcie piersiówki masowo sprzedawany na deptaku kosztuje 5 euro, a w sklepie spożywczym 100 metrów z boku - 3.5 euro. "Przewieszka" :-) W wielu miejscach sklepikarze umożliwiają też przed zakupem spróbowanie trunku, więc nie musimy wybierać w ciemno. Po przeciwnej stronie wyspy niż Ipsos i Kerkyra, czyli na zachodnim brzegu, leży Paleokastritsa - uznawana za jedną z najładniejszych (jak nie najładniejszą) część Korfu. Trudno z tym polemizować. Parę plaż, widoki na skaliste wybrzeża, to po prostu trzeba zobaczyć. Nie zapomnijcie tylko wjechać na punkt widokowy wysoko nad miejscowością - ciężko będzie się pożegnać z tym widokiem i wrócić :-) Aby się tam dostać, musimy jadąc do Paleokastritsy od strony miejscowości Gardelades (czyli ze wschodu) skręcić w prawo na Makrades. Droga po wielu serpentynach oraz zakrętach pod kątem 180 stopni i ciągłym pnięciu się pod górę osiąga w końcu, chyba najwspanialszą jak dla mnie, panoramę na Korfu. Paleokastritsa Podróżując dalej zachodnim wybrzeżem otwierają się nam widoki na morze w dole, mijamy ładną i dużą plażą oraz zatokę Agios Georgios, ale najładniej w tym kierunku jest w Drastis. Drastis to właściwie przylądek, wapienne skały, które w północno-zachodniej części Korfu "wychodzą" w morze. Kolejny niezwykły widok walczący o palmę pierwszeństwa z Paleokastritsą. Można tam dojechać drogą z Sidari. Asfalt przy samotnym sprzedawcy arbuzów i brzoskwiń (bardzo miły człowiek, warto z nim porozmawiać) zamienia sie nagle w drogę szutrową, która od tego momentu ostro schodzi w dół do wody. To właśnie tu, na jednym z zakrętów, jeden ze skuterów się poddał :-) Warto jednak pokonać tę krótką drogę, na dole zostaniemy wynagrodzeni wspaniałym widokiem i skalistym, niesamowitym miejscem do kąpieli. Po prostu rewelacja. Drastis, niesamowity błękit wody oraz wapienny przylądek Na południe od Drastis, w Peroulades (kilka, kilkanaście minut jazdy od Drastis) jest plaża, która jednak nam się chyba, obok Drastis, najbardziej podobała. Morze systematycznie wylewające swoją wodę na parę metrów piasku, a za plecami kilkudziesięciometrowe, pionowe skały. Pocztówkowe miejsce, kolejne do gorącego polecenia. Plaża w Peroulades, źródło: folder restauracji "Panorama" Dno tutaj jest piaszczyste i bardzo wolno opada, więc będzie to bardzo dobre miejsce do kąpieli dla dzieci. Jedyny minus to pojawiąjące sie miejscami rośliny, które woda wyrzuca na brzeg. Jeśli by to komuś jednak przeszkadzało, to informuję, że można znaleźć miejscówkę bez zielska. Wspomniałem o Sidari. W tej miejscowości jest duża plaża oraz niezwykle ciekawie wyrzeźbione skały nad wodą - następne miejsce mocno polecane przez różne przewodniki. Sidari znajduje się tylko parę kilometrów od Drastis, więc północno-zachodnią część wyspy zdecydowanie uznajemy po prostu za najładniejszą. Sidari Jadąc od Sidari na wschód przez Karousades, Roda, Acharavi, oddalamy się nieco od wybrzeża i tracimy czasami widok na morze, ale wystarczy odbić na jakąś drogę w lewo, aby prawie natychmiast być nad wodą. Cała wyspa właściwie otoczona jest plażami i zazwyczaj nie trzeba długo ich szukać :-) Jadąc wzdłuż północno-wschodniego wybrzeża dojedziemy do Kassiopi, a dalej Agios Stefanos, Koloura, Kalami. Gorąco zachęcam do zjechania w tych rejonach z głównej drogi i odwiedzenia tych miejsc, zwłaszcza okolic Kassiopi. Nie będziecie żałować. Zresztą cała droga w północno-wschodniej części Korfu obfituje w super krajobrazy, pnie sie w górę to znowu opada, chociaż poziom morza osiąga dopiero w Ipsos. Ale zanim dojedziemy do Ipsos, po drodze jest wiele rewelacyjnych miejsc, gdzie warto sie zatrzymać. To jeden z ciekawszych fragmentów dróg na wyspie. Jedno z miasteczek na Korfu W ogóle jeśli chodzi o drogi, polecam też przejazdy przez środek wyspy w jej północnej części. Będziemy jechali przez dziesiątki gajów oliwnych, pośród drzew cytrusowych i cyprysów, przez małe greckie wioski, gdzie nie dotarła turystyka, a czas wygląda na zastały, wąskie miejscowe dróżki, obok starych, klimatycznych domów, a od czasu do czasu będą otwierały się nam widoki to na środek wyspy, to na wybrzeże. Naprawdę zachęcam do podróży przez greckie mieściny - to samo w sobie jest ogromną atrakcją. No i został nam już właściwie, wielokrotnie już przeze mnie wspominany, Pantokrator - najwyższy szczyt Korfu, ponad 900 m.n.p.m. Można go zdobyć pieszo, ale ponieważ w takim upale pewnie mało komu chciałoby się go w ten sposób zdobywać, wybudowano nań drogę. No może nie tylko dlatego, bo na szczycie jest też klasztor, bar oraz cała stacja przekaźnikowo-nadajnikowa wyposażona w dziesiątki anten pokrywających swoim zasięgiem całą wyspę. Jak pisałem, na górę da się wjechać samochodem, wjazd jest darmowy i dość łatwy, również wejście do klasztoru jest darmowe, jedynie przy zbyt skąpym ubraniu należy nałożyć udostępnione za drobną, dowolną opłatą, chusty. Z Pantokratora jest wspaniały widok, widać zarówno Kerkyrę z twierdzami, jak i Albanię i kontynentalną Grecję, a w drugą zaś stronę, w kierunku głębi wyspy, panorama sięga aż po jej wybrzeże. Zdaję sobie sprawę, że wyspa oferuje więcej, niż zostało to tutaj opisane (np. aqualand w centrum Korfu), ale wymieniłem zdecydowanie najciekawsze miejsca, których zwyczajnie nie wypada przegapić. Cała reszta będzie tylko dodatkiem :-) » Czy warto coś jeszcze? « Szmaragdowa zatoka i plaża na Antipaxos Tak. Otóż na wyspie działa sporo biur podróży, które za niewielką w sumie opłatą, oferują turystom wycieczki po wyspie oraz do pobliskiej Albanii oraz mniejszych wysepek. To może być miła odmiana dla dni spędzanych na plaży czy też na kołach pojazdu. Myśmy wybrali rejs statkiem do położonych na południe od Korfu wysp Paxos i Antipaxos. Wycieczka ta wykupiona w lokalnym biurze podróży kosztuje 29 euro, wykupiona zaś u polskiego pilota - 34 euro. Różnica polega na obecności na rejsie polskiego tłumacza w wersji droższej wycieczki oraz innych terminach realizacji. Jesli ktoś pokusi się na opiekę polskiego pilota, wygląda ona następująco: zaraz po wypłynięciu krótki opis gdzie będziemy i co zobaczymy. Przy wyspach lakoniczne informacje o długości postoju i gdzie można się udać, żeby coś zjeść lub się wykąpać. Fragment Antipaxos W tym czasie jeden z pracowników statku systematycznie w języku greckim, angielskim i niemieckim opisuje co mijamy i co widzimy. Zresztą w czasie zejścia na Paxos w porcie, tenże pracownik chodzi z kartką, o której godzinie odpływa statek, także nawet mało lotny lingwista powinien dać radę zrozumieć. Na statku IONIAN CRUISES SUN, którym płynęliśmy, załoga mówi wyraźnie i relatywnie wolno (w przeciwieństwie do pani na lotnisku, która po angielsku gadała, jakby sobie kluski powpychała do buzi :-) ) Każdy może sobie teraz odpowiedzieć, czy parę informacji podawanych przez polskiego pilota jest warte różnicy w cenie 5 euro... Jedna z uliczek w portowym miasteczku Gaios Co do samej wycieczki - odczucia są raczej pozytywne. Rejs w jedną stronę trwa 2 godziny, po dopłynięciu do maleńkiej wysepki Atipaxos statek cumuje przy skałach i kto ma ochotę, może ze statku wskoczyć do wody i popłynąć około 50 metrów do pobliskiego brzegu. I to była najpiękniejsza część wycieczki. Woda jest tam przeźroczysta na kilkanaście metrów, tuż obok fale załamują się o skały, a niedaleko znajduję się pusta, niemalże rajska plaża. Zapowiedź zimniejszej w tym miejscu wody nie znajduje potwierdzenia i tak się składa, że jest wręcz odwrotnie - tak ciepłej wody nie czułem podczas całego pobytu na Korfu. Plaża na maleńkiej wysepce Antipaxos to po prostu miejsce na film i wypoczynek idealny. Potem statek płynie na Paxos - wyspy obok i tam przepływa obok błękitnych grot. Podejrzewam, że nazwa ta została wymyślona na potrzeby turystów, w praktyce widoczne są tylko płytkie i ciemne groty w stromym urwisku. Nic nadzwyczajnego, widok nie jest jakoś szczególnie atrakcyjny. Na Paxos statek dobija do portu w stolicy wysepki - Gaios. Jest to malutkie portowe miasteczko z barami, sklepikami i mnóstwem jachtów i motorówek. Jest przy tym ładne i ma fajną, małą plażę na końcu deptaka po lewej stronie. Warto tam dotrzeć i się schłodzić. I to tyle tak naprawdę tej wycieczki. Na Paxos ma się bodajże 3.5 godziny wolnego czasu, po którym następuje powrót - czyli 2 godziny nudnego płynięcia do Korfu. Plaża w Gaios Potrafi przy tym nieźle bujać (zwłaszcza, jak statek znajduje się pomiędzy Korfu i Paxos i ma fale w burtę prosto z otwartego morza). Wrażliwi mogą od polskiego pilota dostać tabletkę wspomagającą walkę z chorobą morską :-) Odpowiedź na pytanie czy warto się wybrać na tą wycieczkę brzmi - raczej tak. Głównie ze względu na kąpiel ze statku w zatoce i możliwość zobaczenia fajnego w sumie Gaios. I na koniec informacja dla mających chwilowo już dość słońca oraz upałów - statek ma klimatyzowane pomieszczenia, w których można się schronić. Początkowo mało popularne, ale w trakcie trwania wycieczki zdobywające popularność... :-) » Podsumowanie i uwagi luźne « Na koniec parę luźnych uwag, które nasunęły się nam podczas pobytu na Korfu:
» Werdykt « Czy zatem warto wybrać się na tą piękną, grecką wyspę? Odpowiem jednym greckim wyrazem - ναι. |